
Reklama.
- Opozycja ewidentnie próbuje zagrać krajowym programem odbudowy w ten sposób, żeby go wywrócić i za tym, jak sądzi, wywrócić rząd (...). W ten sposób prawica oddałaby władzę opozycji - mówił Karnowski w Radiu Wnet, by zaraz potem przestrzec polityków. - Wszyscy, którzy by się do tego przyczynili, biorą na swoje sumienie duży grzech.
- Nie wiem, czy tylko polityczny - dodał następnie, aby rozwiać wszelkie wątpliwości, że mogłoby tutaj chodzić o jakąś metaforę czy coś.
Jak na groźbę redaktora "Sieci" zareagowali krnąbrni opozycjoniści, którzy najwyraźniej w głębokim poważaniu mają swe życie wieczne?
Wiadomo już, że grzechu nie zląkł się Włodzimierz Czarzasty, który był w PZPR, potrafi poturbować dziennikarza TVP i w ogóle ma to wszystko gdzieś. Nieustraszony jest też Szymon Hołownia, który uważa, że on zna się na boskim planie lepiej od Karnowskiego, ale jest gotów podyskutować. Borys Budka wstępnie jest na "nie" (choć zastrzega, że w Platformie jest miejsce dla konserwatywnego skrzydła), a Paweł Kukiz nie wie, o co chodzi.
Nowy grzech wymyślony przez Karnowskiego spodobał się za to biskupom. Jak ogłosił już rzecznik Episkopatu, niebawem pytanie "czy przyczyniałeś się do rozpadu rządu?" trafi do działu "Rachunek sumienia" w książeczkach do nabożeństwa.
Wycofa się je dopiero, jeśli PiS przegra wybory.
To jest ASZdziennik. Trochę zmyśliliśmy, ale wypowiedź Karnowskiego jest prawdziwa.