
Reklama.
- Sama sobie DJ-ką, barmanką, taksówką - chwali się Ania, która od roku nie narzeka na muzykę w klubach, na barmanów, którzy ją ignorowali i na taksówki, które zawsze gubiły drogę między knajpami.
W domu Ani i Maćka zawsze jest jakiś wolny stolik i zawsze jest gdzie napić się earl greya i zjeść herbatnika.
- Pamiętam, jak w lutym 2020 po raz ostatni wyszliśmy na miasto - wspomina z obrzydzeniem Maciek. - To była kropla, która przelała czarę: najpierw kino, potem zatłoczony koncert, klub, drinki, jakiś after z obcymi ludźmi, fuj.
Najwyraźniej Ania i Maciek mieli dość takiego życia.
Bo nagle, w marcu, z dnia na dzień odpuścili sobie wszystkie bifory i aftery. I na nowo odkryli domówki.
Bo na co komu festiwale, skoro mogą obejrzeć sobie filmy z Drejkiem, które nagrali parę lat temu w Gdyni? Albo zasiąść wygodnie przed TV, na miękkiej kanapie, a nie na trawie po płotem, jak w Katowicach.
- Mamy dożywotnie karnety do vipowskiej strefy między lodówką a TV - chwali Ania. - No i jest najlepsza polityka dress code w mieście: od roku przychodzę w dresach i bluzie z kapturem usypanej okruszkami z ciastek i nikt nawet krzywo nie spojrzał.
Oczywiście nie zawsze jest tak różowo. Para wypromowała swój nowy styl życia tak dobrze, że znaleźli naśladowców. Na ich posiadówki zaczęli schodzić się znajomi.
- Wytrzymali pokaz slajdów z urlopu na balkonie 2020 i chcieliśmy odstraszyć ich grami towarzyskimi, ale im się spodobały - twierdzi Ania, rozstawiając planszę do "Trybu Domówki", ich nowej ulubionej gry imprezowej.
Odkąd Ania i Maciek stali się trendsetterami, w weekendy chce odwiedzić ich co najmniej kilka osób.
Zaniepokojeni goście twierdzą, że Ania i Maciek mogą mieć rację.
Bo im też jakoś tak nie chce im się wychodzić na miasto i naprawdę polubili wieczory w domu z planszówkami.
To jest ASZdziennik dla "Trybu Domówki", nowej gry towarzyskiej od Wyborowej.