
REKLAMA
- Na pewno te statystyki są niepokojące, ale nie jest jasne, jaka jest przyczyna tego istotnego wzrostu zgonów. Jako badacz wiem, że trzeba przeanalizować różne kwestie - powiedział poważnie Zybertowicz w rozmowie w TVN24. Jak ocenił, może to być ogólniejszy sygnał, "że jest niedobrze ze zdrowotnością naszego społeczeństwa".
- Ze stylem odżywiania się, ze stylem życia, może to jest efekt smogowy - rozwinął swą myśl profesor.
Wiemy już, że Andrzej Zybertowicz ma rację. Jak dowiaduje się nasza redakcja, Polacy w 2020 r. zamiast pięciu porcji warzyw i owoców dziennie żywili się raczej zwątpieniem, bezrobociem i lękiem o to, czy karetka z braku miejsc nie wysadzi ich przed szpitalem.
- Przy bezsenności, depresji i matce pod respiratorem faktycznie dosyć trudno było mi codziennie gotować pełnowartościowe posiłki pełne zdrowych pestek, makaronu wieloziarnistego i tłuszczy omega-3 - wyznaje 34-letnia Agata z Kutna.
- Ja z kolei zaniedbałam ruch, a i z dietą nie jest najlepiej. Kiedyś jadałem quinoę i jagody goji, w tym sezonie stawiałem raczej na najtańszy twarożek z Biedronki - dodaje 29-letni Jakub, trener fitness w jednej z warszawskich siłowni.
Co pocieszające, na spowodowany nieprawidłowym żywieniem wzrost zgonów istnieje sprawdzona, niedroga recepta.
Zdradził ją już jakiś czas temu wicemarszałek Senatu:
To jest ASZdziennik, ale cytaty z Zybertowicza są prawdziwe.