
Reklama.
Chodzi o sprawę byłego już księdza Pawła Kani, który wielokrotnie molestował i gwałcił dzieci, za co obecnie odsiaduje 7-letni wyrok. Historię jego ofiar opowiedzieli bracia Sekielscy w "Tylko nie mów nikomu".
W 2009 roku ksiądz Paweł Kania zgwałcił 14-letniego chłopca. Wiadomo już, że biskupi wiedzieli o jego wielokrotnych przestępstwach pedofilskich lecz pozwalali mu na kontakt z dziećmi i przenosili go do innych parafii, by go ukryć.
O tym wątku w sprawie Kani pisze Jacek Harłukowicz w "Gazecie Wyborczej". Przytacza on pismo, które do sądu skierował reprezentujący archidiecezję wrocławską mecenas Damian Czekaj.
- W realiach niniejszej sprawy należy jednoznacznie stwierdzić, że gdyby powód nie zdecydował się na prywatny wyjazd z Pawłem Kanią, to nie doszłoby do powstania szkody - czytamy w apelacji odnoszącej się do 14-latka zgwałconego przez księdza.
Znaczną częścią kwoty 65 tys. złotych miało być wynagrodzenie prawnika - podaje "Wyborcza". Jak czytamy ponadto w tekście Jacka Harłukowicza, mecenas podważał opinie biegłych, że trauma skrzywdzonego była konsekwencją czynów, jakich dopuścił się względem niego ksiądz.
Sąd we Wrocławiu nie podzielił jednak opinii mecenasa i Kościoła. Zdecydował, że diecezje z Wrocławia i Bydgoszczy zapłacą 300 tys. zł zadośćuczynienia ofierze księdza pedofila.
Nie jesteśmy prawnikami, ale przychylamy się do decyzji sądu. I chcielibyśmy dodać do wyroku wobec duchownych ukrywających księdza pedofila hasło spopularyzowane w ramach ostatnich protestów przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego.
To jest ASZdziennik, ale nic nie jest zmyślone.