Karolina siedziała na kanapie pod kocem i kuliła się z zimna. Okna były pozamykane, a w pokoju nadal panował chłód. Wreszcie 30-latka zdecydowała się na krok ostateczny: przekręciła pokrętło kaloryfera z bezpiecznej, neutralnej trójki do samego końca, na piątkę. I niech się dzieje, co chce.
- Dotykałam kaloryfera i po dłuższej chwili poczułam, jak robi się gorący jak nigdy dotąd - wspomina kobieta.
Dekadenckie gorące powietrze powoli wypełniało salon. Po dziesięciu minutach Karolina zrzuciła z siebie koc, ale cały czas wyobrażała sobie pędzące cyfry licznika ciepłej wody.
- Boże, kim ja jestem? Arystokratką jakąś? - pytała samej siebie. - Co teraz? Kawior? Skóry dzikich zwierząt na ścianach? Kąpiele w szampanie?
Jednak bijące od kaloryfera ciepło zamgliło jej rozsądek. Na jej twarzy pojawił rumieniec, spod grubego swetra coraz śmielej pokazywały się przedramiona. Kobieta nurzała się w luksusie dwudziestu czterech stopni Celcjusza, przez jej ciało przechodziły ekstatyczne fale gorąca.
Przez jakieś sześdziesiąt minut. Potem pokornie przykręciła kaloryfer na trójkę. A potem na dwójkę, tak, na dwójce też jest ciepły.
I pogodziła się z faktem, że dziś w nocy będzie spać w skarpetkach.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.