
REKLAMA
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, właściciel - niepalący starszy pan - jeździł nim tylko w niedzielę, do kościoła.
Doniesienia, jakoby auta stojące obok Opla na parkingu nagle przestały wymagać wymiany rozrządu, multiple zapadały się pod ziemię, a woda w chłodnicach w tajemniczy sposób zamieniła się w wino, nadal nie są potwierdzone.
Nie wiadomo też, czy sanktuarium zgodzi się na sprzedaż tak zadbanego egzemplarza.
Obecny papież cały czas się zastanawia, czy nie zostawić go dla siebie. I codziennie dzwoni do Radzymina, żeby choć przez chwilę posłuchać silnika.
To jest ASZdziennik, ale Opel papieża nie jest zmyślony.