Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Reklama.
Stylizowane na ogłoszenie stanu wojennego orędzie, mówienie w Sejmie, że protesty są sterowane przez opozycję broniącą interesów Sławomira Nowaka czy teza, że dodatki dla pracowników medycznych to próba zniszczenia Polski. Te wypowiedzi prezesa PiS jedynie zasygnalizowały odjazd peronu.
Wczoraj o decyzji Trybunału Konstytucyjnego wypowiedział się Andrzej Duda. Powiedział, że rozumie "zdenerwowanie i zaniepokojenie" uczestniczek Strajku Kobiet. Oznajmił też, że należy pracować nad rozwiązaniem, które "będzie rzeczywiście uznane za myślenie o zdrowiu i prawach kobiet we właściwym tego słowa znaczeniu".
- Jeżeli kobieta ma urodzić dziecko, które praktycznie rzecz biorąc natychmiast będzie martwe, to jest to narażanie jej na niewyobrażalne cierpienie psychiczne i niewyobrażalne cierpienie fizyczne - powiedział Andrzej Duda.
- Co teraz? Czy będzie jakiś dialog? Prezydent jest chyba innego zdania, niż pan? - spytał.
I właśnie w tym momencie Jarosław Kaczyński pokazał, że pogubił się tak bardzo, że stracił całkowitą kontrolę nad głową państwa.
- Jest prezydentem. Ma prawo - odparł bowiem prezes.
To jest ASZdziennik, ale tak było.