
Reklama.
- Trochę smutno, że nie mam w firmie wysokich premii i owocowych czwartków, ale to mój drugi dom i rozumiem, że nie można mieć wszystkiego - powiedział słusznie Marcin w rozmowie z ASZdziennikiem. - Z drugiej strony fajnie by było zacząć zarabiać miliony czy coś.
Wiedziony dziwnym pragnieniem, które wielu normalnych ludzi zwiodło już na manowce, 34-latek brawurowo wysłał CV w inne, obce miejsce.
I wtedy zaczął się dylemat, bo zaproszono go na rozmowę.
- Nie spał, nie jadł, odmawiał słodyczy - opowiada ASZdziennikowi poufnie Agnieszka z zespołu Marcina. - Widziałyśmy jak na dłoni, jak się trapi. I po co takie głupie pomysły?
Na szczęście podczas rozmowy kwalifikacyjnej na 34-latka spłynęło olśnienie. To ono sprawiło, że zaczął mądrze i strategicznie odpowiadać na zadawane mu pytania.
- Kiedy zapytali, gdzie widzę się za pięć lat, powiedziałem, że normalnie: jak z moim kochanym teamem jemy pączki od pani Janinki - relacjonuje Marcin, dumny, że rozwiązał swój wewnętrzny konflikt i nikt nie zmuszał go do dalszych rozterek finalną ofertą pracy. Jak mówi, dzisiaj jest już spokojny, ma czysty umysł i znowu oddycha pełną piersią.
- To prawda, wyciąga cały tlen z pokoju - potwierdza Monika, druga koleżanka z pracy. - Nie żebyśmy się skarżyły, ale tego tam nie ma za dużo.
Tak naprawdę jednak obie dziewczyny - które od początku nie rozumiały tych ambicjonalnych, męskich fanaberii - są bardzo szczęśliwe, że ich przyjaciel się opamiętał. Jedynego zagrożenia na przyszłość upatrują w krótkiej pamięci Marcina.
Bo może za dwa lata zapomni swoje strapienia i bezmyślnie znów spróbuje z tym CV.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały nie do końca zmyślone.
Artykuł powstał w ramach konkursu "Podaruj przyjaciołom ASZdziennik", którego partnerem jest TVN i serial "Usta Usta" o tym, jaka mocna jest siła przyjaźni.