Fot. Agencja Gazeta / Dawid Żuchowicz
Reklama.
- Zostawiłem go tylko na chwilę z blokiem rysunkowym - twierdzi pan Maciej, tata 9-letniego Jasia. - Nawet nie wiem kiedy dorwał Bambino, narysował domek na polanie, chmurki, niebo i tęczę, po czym zażyczył sobie parówkę, ale tylko z mięsnego dla gejów - skarży się pan Maciej, tata 9-letniego Jasia.
MEN twierdzi, że nawet 100 procent opakowań kredek ołówkowych i świecowych zawiera w składzie elementy czerwone, pomarańczowe, żółte, zielone, niebieskie oraz fioletowe. Minister Dariusz Piontkowski uspokaja, że to ostatni semestr jawnego seksualizowania dzieci w szkołach i przedszkolach.
Ministerialny atest dla kredek w budzących ogólnonarodowy sprzeciw kolorach został wycofany.
- Przytłaczająca większość rodziców nie życzy sobie, by dzieci miały do czynienia z promocją seksu analnego - tłumaczy szef MEN, który na konferencji prasowej symbolicznie połamał wszystkie kolorowe kredki z jednej ze świetlic w Warszawie.
Na pytanie, czy po wycofaniu czerwonego dzieci nie będą miały problemu z rysowaniem flagi i symboli narodowych, minister wytłumaczył, że od tej pory będą przelewać na papier własna krew, jak ich dziadowie i pradziadowie.
Szef MEN swoje działania tłumaczy tym, że musi przecież uporać się z epidemią groźnego wirusa, który zagraża życiu i zdrowiu całych rodzin, a może wręcz doprowadzić do ich śmierci.
A, no jest też ten koronawirus, ale to już niech nauczyciele się martwią.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.