Fot. Facebook/Anna Tess Gołębiowska-Kmieciak
Reklama.
To znaczy najpierw zdobędą jej dane i adres, a potem nadadzą ją na policję.

"Może zrobić jakąś grupę, fanpejdż, coś, gdzie by się rzekomo oferowało pigułki aborcyjne, zupełnie za darmo" - naradzają się antyaborcjoniści, którzy nie są w ciemię bici i potrafią coś więcej niż tylko wozić po mieście billboardy z fejkowymi zdjęciami zakrwawionych płodów.
"Miałoby to służyć temu, aby pozyskiwać dane osobowe i adresy osób, które noszą się z zamiarem aborcji lub pomocnictwa w aborcji, a następnie przekazywać te dane policji i kontaktować te osoby z organizacjami pomocowymi".
(Pomocowymi, czyli takimi, które by wmówiły kobiecie, że to okropna zbrodnia usunąć ciążę i niech tego nie robi, ponieważ na tym właśnie polega pomoc.)
Miły gest zygotarian doceniły już tysiące Polek, które dobrze wiedzą, że na tle Europy i świata aborcja jest w naszym kraju zdecydowanie za dostępna, za bezpieczna i za legalna.
A tak w ogóle to jest to miejsce tekstu, w którym napisalibyśmy wam, co robić i jakie są sprawdzone źródła pomocy, jeżeli chcecie skutecznie przerwać ciążę. Ale żeby nikt nas nie nadał na policję o pomocnictwo, nie powiemy.
I tylko wkleimy post, gdzie wszystko to jest rzetelnie opisane.

To jest ASZdziennik, ale ten post nie został zmyślony.