Przeczytaliśmy "Prawdę", książkę o wciskaniu kitu. Oto szczera recenzja [SPOILER: 2/10]
ASZdziennik
26 lutego 2020, 09:14·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 lutego 2020, 09:14
Maria Skłodowska-Curie w swoim słynnym liście ostrzegła niegdyś Alberta Einsteina, by jako zodiakalna Ryba unikał wiosną dalekich podróży. Przerażony Einstein natychmiast odwołał swój zaplanowany rejs do Nowego Jorku. I dzięki temu żyje do dziś. Nazwa statku, którym miał płynąć Einstein? RMS Titanic.
Reklama.
OK, ta anegdota została zmyślona. Skłodowska-Curie nigdy nie powiedziała też np., że "nauka bez astrologii jest ślepa, astrologia bez nauki - niema", ale taki cytat fajnie poparłby naszą tezę o wyższości chiromancji nad fizyką kwantową, więc postanowiliśmy go jej przypisać. Komu to przeszkadza?
Nikomu. Marii Curie-Skłodowskiej też nie. Oprócz jednego zdesperowanego pisarza.
Tom Phillips, autor popularnonaukowej książki "Prawda", w ogóle nie potrafi docenić dyskretnego uroku manipulacji. Mamy 2020 rok i każdemu wolno negować osiągnięcia medycyny, globalne ocieplenie czy prawa kobiet. A Phillips bezczelnie próbuje odebrać nam to prawo. Oto 5 dowodów, że nie warto czytać jego książki
1. Fact-checking i trzymanie się faktów.
Po książkę sięgałem z nadzieją na odważną krytykę przestarzałej dziennikarskiej rzetelności i przereklamowanego naukowego dochodzenia do prawdy. Niestety - autor całkowicie poległ na tym polu. Największy problem "Prawdy" Phillipsa to kurczowe trzymanie się faktów. Autor otwarcie przyznaje, że na research i fact-checking do książki zmarnował okrągły rok swojego życia. Dla porównania, mój wpis o dobroczynnym wpływie węgla kamiennego na wydolność ludzkich płuc zajął mi tylko 45 sekund, a w ciągu godziny był podany dalej 620 razy przez najważniejsze konta alt-medowe w Polsce. Twitter vs Nauka: 1:0.
2. Zmuszanie czytelników do myślenia.
Książka próbuje ponownie zrzucić na ludzi ciężar weryfikacji tego, co czytają na Facebooku albo słyszą w głównych wydaniach wiadomości w TV. Autor naprawdę prosi czytelników, żeby do każdego tweeta podchodzili krytycznie i sprawdzali źródła.
- Możemy jednak również sami przyczynić się do forsowania bariery wysiłku, po prostu wkładając odrobinę wysiłku, gdy następnym razem ogarnie nas pokusa, żeby podzielić się
czymś bulwersującym w internecie. Wystarczy kilka sekund. Sprawdź źródło. Wygoogluj je. Zastanów się, czy informacja nie wydaje się zbyt dobra, żeby mogła być prawdziwa - pisze Phillips.
Próbuje tym samym ograniczyć wolność do nazywania opinii faktem, a faktu opinią. Nie ma za grosz szacunku dla naszego czasu: oczekuje, że zamiast kliknąć "share" będziemy ślęczeć nad encyklopediami i sprawdzać, czy aby ktoś nie próbuje wcisnąć nam kitu.
3. Drwiny z płaskoziemców i znachorów.
Phillips na 320 stronach swojej książki drwi z antyestablishmentowej postawy teoretyków Płaskiej Ziemi i oczernia kreatywnych uzdrowicieli, którzy mieli odwagę robić majątek na wszczepianiu impotentom koźlich jąder. Czy Phillips, ten samozwańczy wielbiciel "metody naukowej" i racjonalizmu, wszczepił sobie kiedyś koźle jądra, by sprawdzić, czy rzeczywiście nie działają? Szczerze wątpimy.
4. Kpiny z poważnych mediów.
Choć autor "Prawdy" nigdy nosa poza Ziemię nie wystawił, to śmiało obraża nowojorską gazetę "Sun", która zasłynęła niegdyś cyklem artykułów o odkryciu zaawansowanej cywilizacji na Księżycu. Skąd Phillips może wiedzieć, co znajduje się po drugiej, ciemnej stronie Księżyca? I dlaczego szkaluje kreatywnych dziennikarzy? I w czym przeszkadzają mu ludzie-nietoperze, o których w samych superlatywach wypowiadał się dziennikarz "Sun"?
5. Oczernianie Donalda Trumpa.
"Prawda" oczernia wielu polityków, w tym zasłużonego dla postprawdy Donalda Trumpa.
- Wciąż jesteśmy wprowadzani w błąd przez polityków, media, sprzedawców i tak dalej, i prawdziwy problem polega na tym, że to działa – wszyscy jesteśmy frajerami podatnymi na wierzenie w zręcznie podane bujdy - pisze Phillips, próbując odebrać nam prawo do bycia frajerami.
Bo taki prezydent USA może pochwalić się przemówieniem, w którym udało mu się wygłosić 125 fałszywych oświadczeń i teorii w ciągu 120 minut. A czym może pochwalić się sam autor? Chyba tylko obaleniem teorii spiskowych, mechanizmów politycznych manipulacji i schematów dezinformacji na 320 stronach, których w sumie to nie przeczytaliśmy, bo wszystkie opinie na temat książki znaleźliśmy na wiarygodnej grupy na Fejsie.
Nie polecamy nikomu, kto ceni sobie dezinformację i wygodne życie we własnej bańce informacyjnej.
Nasz werdykt: 2/10. Nie zamierzamy w ogóle czytać.
To jest ASZdziennik dla książki "Prawda" Toma Phillipsa. Wszystkie opinie zostały zmyślone, bo "Prawdę" warto przeczytać.