Ponad 400 słów na określenie błota pośniegowego znaleźli w języku polskim językoznawcy z Rady Języka Polskiego. Zdaniem badaczy, to zupełnie naturalne dla ludów, których życie jest przez 1/4 roku jest nierozerwalnie związane z szarą bryłowatą breją.
Śnieg wymieszany z piaskiem, żwirem, spalinami i chemią do czyszczenia ulic został w 2017 roku wpisany na listę dóbr kulturowych UNESCO. Opublikowane dziś badania tylko potwierdzają jego rolę w lokalnej tradycji.
- "Błoto pośniegowe", "breja", "bagnośnieg", "chlapaciaja", "bryja", "szarośnieg", "chlapa", "paćka", "zimulisko", "błotopad", "grudowisko", "śniegobreja", "jezujakisyf" "błockośnieg", "błotomuł" i "zimokradło" to tylko nieliczne z ponad 400 słów, którymi Polacy określają różne rodzaje gównośniegu - tłumaczy prof. Jerzy Pawłowski, językoznawca z Rady Języka Polskiego.
Takiego zasobu słownictwa mogą nam pozazdrościć nawet Eskimosi, którzy na określenie śniegu znają co prawda 14 słów, lecz wszystkie z nich opisują jedynie różne formy białego puchu. W żadnym z języków grupy yupik nie znajdziemy odpowiednika "śniegobrei".
- Polacy po powrocie do domów mają zwyczaj usiąść w rodzinnym gronie i długo opowiadać domownikom, w czym brodzili po kostki wracając z pracy - tłumaczy prof. Pawłowski. - Dlatego, na każdy rodzaj "błotobrei", w zależności od jej grudowatości, odcienia szarości, lepkości, mają w słownikach osobne kategorie.
- Wszelkie pomyłki, na przykład nazwanie zwykłego "błotomułu" mianem "bagnośniegu", w wielu rodzinach uznawane są za porażkę wychowawczą starszyzny - dodaje ekspert.
A to nie jedyny rekord, jakim może pochwalić się język polski.
Językoznawcy ustalili, że Polacy mają też w słownikach ponad 800 słów na wyrażenie emocji, że w końcu mamy prawdziwą zimę, ale mogłby już przestać już padać.