Może to i dobrze, że Filharmonicy Wiedeńscy chcą iść z duchem czasu, ale dlaczego zapominają o prawdziwej klasyce? Oburzenie playlistą tegorocznego Koncertu Noworocznego z Wiednia wyrazili słuchacze Trójkowego Topu Wszech Czasów. W wiedeńskiej czołówce znalazły się nowości z 1867 roku.
- Co będzie w koncercie za rok? Zenek? -pytają zniesmaczeni słuchacze Trójki. - Czym Karl Ditters von Dittersdorf i Domenico Dragonetti podpadli głosującym?
Gdyby nie koncert na róg nr 1 D-dur Haydna z początku XVIII wieku, progresywny Strauss byłby nikim - twierdzą słuchacze Topu Wszech Czasów. Zarzewiem konfliktu z Wiener Philharmoniker stał się hit "Nad pięknym modrym Dunajem", który w tym roku okazał się najwyżej notowaną nowością.
- Tak to jest, jak do głosowania dopuści się młodzież - uważa pan Dariusz oburzony faktem, że nikt nie docenił monumentalnej 50-minutowej wersji "Gran Partity", granej przez zespół złożony z dwóch obojów, dwóch klarnetów, dwóch rożków basetowych, czterech rogów myśliwskich, dwóch fagotów i kontrabasu.
Zdaniem pana Dariusza, "An der schönen blauen Donau" nie jest prawdziwą muzyka, bo wcisnąć sobie metrum 3/4 i dyrygować walca to potrafi każdy podrzędny filharmonik.
Wychowani na Trójce twierdzą, że tegoroczna playlista ucierpiała, bo w miejsce klasyków wiedeńskich, Josepha Haydna, Wolfganga Amadeusa Mozarta oraz Ludwiga van Beethovena, do głosu doszło młode pokolenie zafascynowane wpadającym w ucho, ale wtórnym brzmieniem Josefa Hellmesbergera czy Karla Michaela Ziehrera.
Ale i tak zapowiedzieli, że wysłuchają całego koncertu.
Bo zawsze to coś starszego od "Brohters in Arms" i Pink Floyd.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.