Fot. Instagram/Blanka Lipińska
Reklama.

Teraz oszukani ludzie sami już nie wiedzą, w co wierzyć. Jak dowiaduje się ASZdziennik, ogarnięci zwątpieniem zaczynają nawet podejrzewać, że książki Blanki też są zmyślone.
– A co, jeśli to wszystko kłamstwo? – lamentuje 30-letnia Agata, wierna czytelniczka powieści Lipińskiej. – Jeśli Laura też nie istnieje? Jeśli to wszystko tak naprawdę... nigdy się nie zdarzyło?
Zagubiona na mglistej granicy między prawdą a fikcją Agata nie jest sama. Po sfingowanym ślubie Lipińskiej coraz więcej czytelniczek i czytelników myśli podobnie.
– Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak teoria spiskowa, ale coś może w tym być – przyznaje w rozmowie z ASZdziennikiem 27-letnia Malwina. – Skoro Blance udało się tak nas nabrać na własny ślub, to mogła też sama zmyślić wszystkie historie z książek. Nie mówię, że tak było, oczywiście, ale możliwość zawsze jest.
Intuicję Malwiny zdaje się potwierdzać fakt, że ostatnio była przez tydzień w Taorminie i wcale nie spotkała tam Massima, a to małe miasteczko i dużo chodziła.
Na szczęście za jakiś czas nastąpi koniec udręki fanów i fanek Lipińskiej. Przekonają się, czy teorie o fikcyjnych książkach mają sens, a Laura i Massimo są produktem fantazji, gdy tylko w lutym ukaże się film na podstawie „365 dni”.
Po prostu sprawdzą, czy kina napiszą o nim „dokumentalny”.
To jest ASZdziennik, ale Blanka Lipińska naprawdę sfingowała własny ślub.