Fot. Facebook/Przemysław Witkowski, Twitter/Grazyna Wiatr
Reklama.


Już wiadomo, że pobicie zostało sprowokowane tym, że Witkowski nie umiał się opanować i musiał głośno obnosić się ze swoimi poglądami.
Jest niemal pewne, że nic złego by się nie stało, gdyby przełknął ślinę i siedział cicho, a najlepiej – dla własnego bezpieczeństwa – w ogóle nie wychylał się na miasto. Wtedy groźnej sytuacji z pewnością dałoby się uniknąć.
To charakterystyczne zachowanie lewaka, który koniecznie musi podzielić się z partnerką jakąś uwagą o zupełnie normalnych napisach takich jak „Stop pedofilom z LGBT” czy „Walcz z marksizmem kulturowym”. Nie podobają mu się też krzyże celtyckie na murze. A potem, jak obiją mu gębę za głupie komentarze, od razu podnosi krzyk, że faszyści. Typowe!

Tymczasem zamiast jeździć rowerem i rozglądać się wokół w poszukiwaniu zwady, można jak normalny człowiek siedzieć w domu albo przynajmniej trzymać mordę w kubeł.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, nadmierna chęć komentowania rzeczywistości nie musi być jednak jedynym powodem, dla którego ucierpiał Witkowski. Niedawno pojawiła się inna hipoteza, skąd u dziennikarza wziął się złamany nos i wielkie śliwy pod oczami.
Prosto od wiarygodnego źródła, jakim są Narodowcy RP.

To jest ASZdziennik, ale żaden z postów nie został zmyślony.