Reklama.
– Ej, spoko, przecież ja to kontroluję – twierdzi Kamila naciągając rękaw bluzy, by ukryć pokryte opaskami przedramię. – Jeszcze tylko Salt Wave i już kończę z festiwalami.
Z powagi sytuacji zdają sobie jednak sprawę bliscy Kamili. Jej znajomi przecierali oczy ze zdumienia, gdy nie tak dawno zmieszała Halfway Festival w Białymstoku z Tauronem w Katowicach, a potem jak gdyby nigdy nic dodała do tego Open'era.
– Jeszcze tylko trochę chilloutu przy muzyce na plaży w Jastarni, a potem już kończę z festiwalami – dodaje. – Nie robię tego dla przyjemności, po prostu po całym sezonie organizm musi się zregenerować, a nagłe odstawienie koncertów mogłoby skończyć się pofestiwalową chandrą – podkreśla rezerwując ósmy już w tym sezonie hostel, tym razem na 23 i 24 sierpnia.
Kamila zapewnia, że dobry lineup Salt Wave pomoże jej wrócić do siebie po trwających cały sezon koncertach. A zresztą gdyby festiwale były niezdrowe, to na pewno Katowice nie wpuściłyby do siebie Superorganism, a Eventim nie sprzedawałby biletów na The Cinematic Orchestra w Jastarni.
– Zawsze wraca niewyspana i zmęczona, ale twierdzi, że jeszcze jeden jej nie zaszkodzi – załamuje ręce mama Kamili. – Najgorsze jest to, że wszystko potem dokładnie pamięta i opowiada nam wrażenia przez kolejne pół roku.
Kamila zdecydowanie zaprzecza, jakoby miała z festiwalami jakiś problem.
Zapewnia też, że jeszcze tylko Salt Wave Festival i wraz z końcem sezonu wraca na stałe do szarej rzeczywistości. No chyba że za rok też jakiś ogłoszą.