Fot. Facebook/Robert Winnicki, YouTube
Reklama.
logo
Tak, chodzi o tę samą kukłę, którą ostatnio bito kijami i spalono w Pruchniku, a która dziwnym trafem wcale nie wygląda jak Palestyńczyk sprzed dwóch tysięcy lat.
Ma za to kapelusz i pejsy jak współczesny chasyd oraz nos żywcem wzięty z faszystowskiej karykatury Żyda. Ale kto by tam zwracał uwagę na takie detale.
Bo na pewno nie prezes Ruchu Narodowego, he he.
Interpelacja Winnickiego nie pozostała bez echa. Do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wpłynął już obywatelski kontrwniosek o to, by również samą osobę posła uhonorować obecnością na liście UNESCO jako żywą skamielinę.
“Poseł R. Winnicki to jeden z ostatnich tak pięknie zachowanych reliktów lat 30. ubiegłego wieku” – czytamy w uzasadnieniu wniosku. “Żal by było, gdyby taki egzemplarz marnował siły na wątpliwej jakości działalność publiczną. Lepiej byłoby wpisać R. Winnickiego na listę UNESCO, żeby jak najdłużej zachować go w pełni sił i dobrym stanie”.
Już wiadomo, że Winnicki po wpisaniu na listę UNESCO i odsunięciu od życia publicznego miałby pełnić działalność edukacyjną: odwiedzałyby go wycieczki dzieci i młodzieży szkolnej. Mógłby przy nich – w kontrolowanych warunkach – bez przeszkód wygłaszać swoje poglądy oraz wspominać dawne polityczne boje, projekty i, oczywiście, interpelacje.
A to po to, żeby wszystkich od małego porządnie uodpornić na te głupoty.

To jest ASZdziennik. Trochę zmyśliliśmy, ale interpelacja Winnickiego jest prawdziwa.