Stoją wzdłuż ulicy, w poprzek, a nierzadko po prostu leżą bezpańsko na chodnikach. To niewidzialne elektryczne hulajnogi, które można spotkać w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu. Same w sobie są niegroźne, dopóki ktoś nie porzuci ich byle gdzie. Dla osób niewidomych i słabowidzących stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia.
O sprawie miejskich hulajnóg od firmy Lime Polska porzucanych na chodnikach byle jak zaalarmowały Polski Związek Niewidomych, strona "Niewidzialnej Wystawy" i "Ścieżki Dostępu".
– Użytkownicy swoje hulajnogi zostawiają niemalże wszędzie: w okolicy budynku PZN nierzadko stoją one tuż przy wejściu, na ul. Konwiktorskiej, ul. Bonifraterskiej, w Centrum Warszawy także jest ich niemało – czytamy we wpisie Polskiego Związku Niewidomych. - Właściwie codziennie możemy je napotkać na swojej drodze
PZN podkreśla, że choć samo rozwiązanie jest interesującą alternatywą dla miejskich rowerów, to dla osób niewidomych i słabowidzących urządzenia pozostawiane gdzie popadnie stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia.
Co można robić?
Każdy użytkownik hulajnóg powinien pozostawiać je tam, gdzie nie utrudnią życia osobom niewidomym, niedowidzącym lub z niepełnosprawnościami, dzieciom, rodzicom z wózkami lub osobom starszym. Słowem: właściwie każdemu.
Parkować należy tak, aby nie utrudniały nikomu przejścia. Można samemu próbować przestawić źle zaparkowane hulajnogi, ale lepiej, by robili to sami użytkownicy.
– Warto, żeby hulajnogi w bezpieczne miejsce odstawiali ich bezpośredni użytkownicy – przypomina PZN. – Kiedy nie jest się jej użytkownikiem, koła hulajnogi się blokują, a przy próbie jej ruszenia włącza się swego rodzaju alarm, więc komfortowo nie jest.
Pomóc może każdy.
Wystarczy przypomnieć znajomym, by nie utrudniali życia innym: choćby przez udostępnienie apelu PZN na Fejsie.