Fot. Facebook/Robert Gwiazdowski
Reklama.
I okazało się, że może fajniej by było, gdyby się jednak nie podzielił. Bo wtedy ominęłyby nas takie ciekawe i ważne dla wszystkich kobiet poglądy Gwiazdowskiego jak ten:
"Prawo kobiety do dokonania aborcji nie jest kwintesencją wolności w jej klasycznym rozumieniu. Wolność miała wtedy, jak zdejmowała majtki".
Słyszycie, dziewczyny? Było myśleć i trzymać kolana razem.
Co więcej, refleksja o zdejmowaniu majtek to wcale niejedyna ciekawa myśl, którą w swoim tekście o aborcji zawarł Robert Gwiazdowski. Bo znajdziemy tam też takie elementy jak:
a) opowieść o Rewolucji Francuskiej
b) nawiązanie do definicji “wojny sprawiedliwej” św. Rajmunda
c) porównanie ciąży z gwałtu do żołnierza w okopach
d) dywagacje na temat tego, czy w celu powstrzymania aborcji sprawdziłoby się odebranie paszportów wszystkim kobietom.
Ale bystry czytelnik odszuka w tym zawiłym tekście jeszcze jedno, największe zaskoczenie. Bo najdziwniejsze jest to, że po lekturze całego tekstu pełnego rzeczy, za które z jednej strony wkurzą się na niego zwolennicy pro-choice, a z drugiej strony fanbaza Ordo Iuris, okazuje się, że Gwiazdowski uważa, że obecne prawo jest OK i nic by w nim nie zmieniał.
A my się orientujemy, że po to, k***a, przebrnęliśmy przez 7 długich akapitów i 5,5 tys. znaków.
To jest ASZdziennik. Tekst Gwiazdowskiego jest prawdziwy, opublikowany na stronie Warsaw Enterprise Institute i naprawdę jest tam o świętym Rajmundzie.