
REKLAMA
Scenariusz zawsze jest ten sam. Zaczynasz wieczór normalnie, od piwa, może trzech. Whisky z colą wchodzi gładko, podobnie jak jeszcze jedno piwo, dwie tequile i 14 kolejnych szotów cytrynówki.
Bawisz się wspaniale i wszystko jest OK, gdy nagle obok ciebie pojawia się podejrzana postać. Trochę już nie widzisz, czy to barmanka Patrycja, czy też może kolega Marcin. Podchodzi i podaje ci tego jednego dziwnego szota, który rujnuje ci cały wieczór.
A przecież tak się pilnowaliście!
– Już 50 ml substancji rozprowadzanej na imprezach jako "rozchodniak" może powodować zasłabnięcia, zaburzenia czasoprzestrzenne i nagłe ataki szczerości – ostrzega warszawska policja z Wydziału do Walki z Przestępczością Narkotykową. – Szacujemy, ze jeszcze dziś 750 tys. osób wyjdzie z imprez w nie swoich butach, a drugie tyle bezmyślnie zgodzi się na przebicie 2.3x na Uberze.
Wśród ofiar groźnego "rozchodniaka" jest m.in. Mateusz z Białegostoku, który zgodził się opowiedzieć nam o swoich przeżyciach.
– Tydzień temu na domówce dopiero się rozkręcałem, a gospodarz nagle zaproponował mi "coś ekstra" – przyznaje 26-latek. – Myślałem, że mogę mu zaufać, ale obudziłem się dzień później o 13:00 na swojej kanapie kompletnie ubrany i zupełnie nie pamiętam, skąd mam niedojedzonego kebsa w dłoni.
Tajemniczy gospodarz, którego Mateusz podejrzewa o próbę otrucia, w rozmowie z ASZdziennikiem sam przyznał, że chciał po prostu pozbyć się Mateusza i – jak to ujął – "skończyć tę imprezę, bo była 4:30, a Mateusz już swoje narozrabiał".
Policja ostrzega ponadto, że "rozchodniak" działa niezwykle zwodniczo, a często po jednej porcji nadal wydaje się nam, ze kontrolujemy sytuację.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.