
Reklama.
Tak się kończy lekceważący stosunek do żywiołu. Kto to widział, żeby wybierać się do Małopolski bez odpowiedniego ubioru?
– Z kwatery wyszliśmy tylko po obwarzanki, kiedy nagle zaskoczył nas Kraków – przyznaje zrozpaczony pan Piotr z Żoliborza. – TOPR nie ostrzegał o tak trudnych warunkach, a o tym, że jesteśmy na polu, dowiedzieliśmy się od przypadkowego przechodnia.
Nie wszyscy warszawiacy chcą pogodzić się z opinią, że ich obecna sytuacja to tylko i wyłącznie skutek odwiecznego prawa natury.
Pani Monika z Mokotowa ma mocne powody by uważać, że to sprawka złośliwych Krakusów.
– Poprosiłam w knajpie jak człowiek o sznycla, a dostałam mielonego – skarży się, czekając pod Sukiennicami na ratunek. – A jak grzecznie zapytałam o drogę na Kopiec Kościuszki, jeden zakapior zaczął mi wymyślać od jakichś krańcówek, wypraszam sobie!
Jak dowiaduje się ASZdziennik, bogu ducha winny przechodzień też przyjechał tu tylko pozwiedzać. Z Łodzi.
Mija szósta godzina w pułapce, a najbardziej zdesperowani turyści nadal próbują nawiązać kontakt z tubylcami, by poprosić o pomoc w potrzebie.
– Weka zastrugaczka chrust, zupa ogórkowa z ryżem – łamie sobie język jeden z warszawiaków. – Fersztejenże?
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.