Fot. prezydent.pl
REKLAMA
O liście Georgette Mosbacher do Mateusza Morawieckiego pisze tygodnik "Do Rzeczy". Arogancka ambasadorka USA wyraziła niezadowolenie, że politycy rządu krytykują dziennikarzy TVN za ujawnienie materiału z urodzin Hitlera i sugerują - tak jak m.in. szef MSWiA Joachim Brudziński - że impreza neonazistów w lesie była ustawką.
Polska prawica jest oburzona, że ambasadorka USA stanęła w obronie firmy, której większościowym udziałowcem jest amerykańska spółka Discovery Communications, i że wspomniała głośno o wolności mediów.
Publicyści i politycy twierdzą, że w towarzystwie Mateusza Morawieckiego tak nie wypada.
Przypomnijmy, że jak dotąd największe szykany w związku ze sprawą imprezy neonazistów na Śląsku spotkały operatora TVN, który realizował reportaż wcieleniowy. ABW weszła do jego domu, a prokuratura wezwała go na przesłuchanie i próbowała postawić zarzuty propagowania faszyzmu.
W tym samym czasie w Polsce od roku nadal nie można ustalić, którzy narodowcy wieszali na szubienicach zdjęcia europosłów w Katowicach, a tych, którzy pobili kobiety na Marszu Niepodległości w Warszawie, usprawiedliwia się argumentem, że bili w mało ważne części ciała.
Focha na Georgette Mosbacher strzelili nie tylko prawicowi publicyści, ale także i politycy. Zaplanowane wcześniej spotkanie z ambasadorką odwołał już wicepremier Jarosław Gowin.
Jak nieoficjalnie dowiaduje się ASZdziennik, na list Mosbacher zareagowała już ABW i prokuratura w Warszawie.
Zastanawiają się, czy za słowa o wolnych mediach można postawić ambasadorce zarzut propagowania ustroju totalitarnego.
To jest ASZdziennik, ale foch polskiej prawicy za słowa o wolnych mediach nie został zmyślony.