
REKLAMA
Niestety autobusami porusza się nie poseł Schreiber, ale raczej jego żona Marianna. To ona dostrzegła w komunikacji publicznej element niepożądany - tęczową torebkę na kolanach innej pasażerki. I postanowiła ją kulturalnie wyprosić. Słowami "won z mojego miasta".
Wzajemny szacunek? Check. Poszanowanie życia prywatnego? Jest. Brak nienawiści i agresji w przestrzeni publicznej? Na swoim miejscu. Bingo.
Ale to nie koniec.
Po tym, jak wpis Marianny Schreiber zauważyli internauci, żony posła zaczął bronić Kosma Złotowski, współautor deklaracji przeciwko mowie nienawiści.
W swoim bardzo prostym i zupełnie pozbawionym wygibasów retorycznych poście wyjaśnia, że nie ma się o co czepiać. Tęczowa torba jest oznaką demonstrowania homoseksualizmu w sferze publicznej, a słowa “won z mojego miasta” to tylko wyraz dezaprobaty wobec tak bezczelnej postawy. Europoseł przewrotnie odwraca sytuację, dopytując o heteroseksualistów.
- Czy chadzają oni po ulicach, demonstrując swój heteroseksualizm? - roztacza straszliwą wizję Złotowski. - Czy domagają się od homoseksualistów jakiejś akceptacji i afirmacji?
Na szczęście nie. Heteroseksualiści, dzięki Bogu, pozostają dyskretni.
Nie tylko nie chwalą się swoją orientacją przy pomocy toreb, ale także nie noszą obrączek, nie chodzą za rękę i nie całują się w miejscach publicznych (dzieci mogłyby to zobaczyć!). Pary hetero praktycznie nie występują w reklamach, a filmy i seriale z ich udziałem są emitowane po 22 i tylko na Tele 5. Walentynki obchodzą w zaciszu czterech ścian, potajemnie, i zawsze mówią wtedy do siebie szeptem.
A już na pewno nie zamieszczają publicznie zdjęć ze swoich ślubów, bo przecież nie mogą ich brać.
To jest ASZdziennik, ale żaden wpis nie został zmyślony.