
REKLAMA
Miłosiernym Samarytaninem jest każdy, kto zatrzymuje się i z gotowością do pomocy pochyla nad niedolą bliźniego. Taki jest też biskup Wątroba, który pochylił się nad cierpieniem księdza Romana J. skazanego w 2011 roku za molestowanie.
– Wina księdza Romana J. jest wątpliwa – napisał w oświadczeniu biskup Jan Wątroba. – Posądzenie o przestępstwa seksualne wobec nieletnich pojawiało się po latach nienagannie przeżytych i nigdy więcej się nie powtórzyło – oświadczył biskup o nienagannym molestowaniu po lekcjach katechezy.
Przypomnijmy, że ofiarą w sprawie jest ksiądz Roman J., który został poszkodowany oskarżeniami w 2009 roku o molestowanie seksualne czterech dziewczynek. Uczył je religii w szkole. W 2010 roku został aresztowany, a wyrok zapadł rok później.
Sąd uznał wtedy, że duchowny dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej. Księdza skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu.
Wzruszony biskup Jan Wątroba uznał jednak, że Roman J. "został już przez władzę świecką dotkliwie ukarany" i nic nie stoi na przeszkodzie, by powrócił do krzewienia etyki chrześcijańskiej jako duchowny Kościoła katolickiego. Żeby dawać swą postawą przykład wierny i służyć Bogu. Tak nienagannie, jak przed molestowaniem dziewczynki.
Szlachetny biskup Wątroba zobaczył bliźniego poprzez pryzmat serca, a przecież mógł go srodze ukarać.
Na przykład srogim przeniesieniem do innej parafii.