
Na apel pani Katarzyny odpowiedzieli internauci. Zadeklarowali, że dorzucą się do zakupu Żuka, byle tylko pan Włodzimierz nadal mógł zarabiać na życie. Niestety, ofiarodawców zgubiło własne dobro i wielka szczodrość.
Choć zrzutka kończy się za 4 dni, już teraz wiadomo, że zebrano blisko 50 tys. złotych. Starego Żuka za taką kwotę na próżno szukać nawet na Allegro, OLX i szrotach. Jeżeli ktokolwiek chce dorzucić kilka złotych i całkowicie pogrążyć plany zakupu Żuka, może to zrobić na oficjalnej zbiórce w serwisie Zrzutka.pl.
Książki dla pana Włodzimierza można zaś przynosić lub wysyłać do Kobieciarni Domu Inspiracji, ul. Lecha 4/2, 83-110 Tczew. Na Facebooku zaczęły pojawiać się także zbiórki książek w innych miastach, m.in. we Wrocławiu.
Najbardziej bulwersujące w całej historii jest jednak zachowanie organizatorki i ofiarodawców. Nie dość, że nie kupią Żuka, to skończą z tonami książek, które pan Włodzimierz będzie musiał sprzedać.
I jakoś wcale ich to nie martwi.To jest ASZdziennik. Zrzutka i historia pana Włodzimierza nie została zmyślona.