Sukces autorki polskiego Greya. Przy jej książce zapłoniesz z zażenowania [CYTATOPOWODY]
ASZdziennik
05 września 2018, 14:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 września 2018, 14:55
Każdy, kto zagląda do Empiku, zauważył niedawno nowy nr 1 listy sprzedaży. To "365 dni" Blanki Lipińskiej, która jest najbardziej kasową polską odpowiedzią na Greya. Postanowiliśmy nie oceniać książki po okładce i... Boże, dlaczego nie raziłeś nas wtedy piorunem?!
Reklama.
O Greyu mówiono, że jego sukces polegał na spełnieniu mrocznych marzeń pań domu, które skrycie wzdychają do mężczyzn bez mięśnia piwnego, którzy obsypią je pieniędzmi, potraktują je jak księżniczki i może czasami - "ojej, co pan sobie wyobraża, ja taka nie jestem!" - przejadą kostką lodu po udzie, albo coś jeszcze bardziej wyuzdanego.
Blanka Lipińska postanowiła rozwinąć tę formułę. Dzięki temu udało jej się przebić żenadę oryginału. I zadać pytanie, co sprawia, że kobiety zachwyciły się tą szkodliwą szmirą na podstawie bajki o księciu na białym koniu.
Tym bardziej, że:
1.
Książka zaczyna się od gwałtu oralnego na stewardessie. Dokonuje go Don Massimo, zabójczo przystojny mafioso z Sycylii, główny amant książki, którego autorka chce wyraźnie przedstawić jako brutala. Który zmięknie jak wosk pod wpływem Laury Biel, alter ego pisarki.
2.
Zawiązanie akcji niestety ssie. Don Massimo porywa Laurę i daje jej rok na pokochanie go. Wiecie, Piękna i Bestia XXX Edition. Najlepsze jednak jest, dlaczego mafioso porywa akurat zmęczoną życiem Polkę z makijażem permanentnym. Massimo zna bowiem naszą bohaterkę z... wizji, jakiej doznał porę lat temu w śpiączce po zamachu na swoje życie. Tu sobie wyobrażacie GIF-a z facepalmem.
3.
Jak reaguje porwana kobieta, której mafia grozi zabiciem rodziców jeśli ucieknie? U Stephena Kinga próbowałaby się sprzeciwić, potem zostałaby złamana, a potem stałoby się coś strasznego. Ale Lipińska to nie King i gdy Massimo siłą wymusza u Laury posłuch, pada literacko zuchwała myśl "niezaprzeczalnie i bezsprzecznie [hehe - red.] mój oprawca bardzo mnie kręcił".
4.
Pogodzenie z sytuacją następuje ostatecznie na zakupach, kiedy Laura dostaje góry rzeczy od projektantów. Wtedy też postanawia, że "w Warszawie nic już na mnie nie czeka i (...) teraz mogę tylko wziąć udział w przygodzie, którą zgotował mi los".
5.
Bohaterka ani razu nie ma żadnej refleksji, skąd pochodzą pieniądze jej wybranka. Nawet, gdy Massimo na jej oczach zabija nielojalnego żołnierza, Laura sprzeciwia się w sumie tylko widokowi krwi, nie przeszkadza jej to potem jeździć porsche i korzystać z przestępczej fortuny. To przecież tylko takie męskie sprawy, jej zależy przecież na miłości.
6.
Lipińska propsuje brutalny seks, który nazywa "mocnym dotykiem". Co to takiego? Chwytanie za szyję, ciągnięcie za włosy, krępowanie bez zgody czy ignorowanie słowa "nie" przed penetracją o dławieniu podczas seksu oralnego i nie mówimy tu o facecie. Fajnie, Blanka, zarąbiście opisujesz marzenia wąsatych wujów. Aż dziw, że wPolityce jeszcze nie dało cię na czołówkę.
7.
Wszystko kończy się według Lipińskiej dobrze jak w każdym konserwatywnym marzeniu czyli ciążą. Ciążą - dodajmy - wywołaną kłamstwem Massima, że założył miłości swojego życia spiralę antykoncepcyjną(!). Noż $@#$@% mać. Ale i tak najgorsze mamy na koniec.