Fot. Onet / Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
REKLAMA
Onet zepsuł Smarzowskiego – twierdzą fani reżysera. Na filmie "Łączy nas hymn" widać grupę Polaków, którzy w tradycyjnej smarzowszczyźnie rzuciliby się sobie do gardeł i zrzucili ze schodów na pijackiej awanturze. Niestety, nie tym razem. Każdy, kto czekał na brud i patologię, będzie musiał obejść się smakiem.
Na filmie Onetu widać grupę Polaków, którzy pomimo dzielących ich różnic nie zapomnieli o tym, co ich łączy. Wspólnie wstają do odśpiewania Mazurka Dąbrowskiego, a na ekranie ani przez chwilę nie widać ostrych narzędzi, które mogłyby posłużyć do trwałego okaleczenia ciała.
Ramię w ramię stanęli narodowcy życzący z koszulek śmierci wrogom ojczyzny, fashionistki żywcem wyjęte z Open'era, feministki, kombatanci, biali, czarni, myśliwi, ekoaktywiści, młodzi, starzy, duchowni, bogaci, biedni, harcerze i Bartosze Węglarczyki.
Widzowie rozczarowani nowym Smarzowskim zarzucają mu, że zmarnował ogromny potencjał krwawej jatki. Zamiast ponurej rzezi pokazał, że Polacy potrafią stanąć ramię w ramię ponad podziałami. I że może ich łączyć nawet to, że nie znają dalszych zwrotek hymnu.
Najbardziej rozczarowujące dla fanów "Drogówki" i "Wesela" jest jednak samo zakończenie.
Uwaga, spoiler.
Wszystko kończy się dobrze, a na końcu filmu nie wybija żadne szambo.
logo