
REKLAMA
Do tak przygnębiających wniosków śmierć doszła po lekturze "Już nie żyjesz!" Paula Doherty'ego i Cody'ego Cassidy. Na 285 stronach autorzy dokuczają kostusze i obrażają jej mroczny majestat. Opisują jak umarłby ktoś, kto przekopałby tunel do Chin i do niego wskoczył, został ludzką kulą armatnią albo przyjonaszył lub trafił do brzucha wieloryba.
– Kiedyś to pisywali o mnie w samych trenach i elegiach, a jak w XIV wieku miałam tournee po Europie, to "Dżuma" do dziś jest w lekturach szkolnych – wspomina dawną sławę zdołowana śmierć. – A Doherty i Cassidy zamiast rzewnie opisać pustki, które mogę poczynić w domach, piszą naukowo o gościu trafionym meteorytem i pytają, czy duży magnes przyłożony do czoła może zabić.
Śmierć zarzuca autorom "Już nie żyjesz!", że wykorzystują jej pracę do nauczania fizyki i biologii. Ich książka skutecznie zniechęca do otwierania drzwi w boeingach 747 w czasie lotu, bycia tratowanym przez tłumy i gry w rosyjską ruletkę. Tylko od wczoraj straciła ponad 1000 klientów.
– Myślałam, że wobec mnie wszyscy są równi, ale jak widać, są też równiejsi – twierdzi śmierć obrażona na pisarzy na śmierć. – Myślicie, że jak ktoś przeczyta o śmierci w czarnej dziurze czy zgonie na taśmie produkcyjnej w fabryce chipsów, to przyczyny naturalne zrobią na nim jakieś wrażenie?
ASZdziennik ustalił, że śmierć – choć ośmieszona i wyraźnie sfrustrowana – nadal przychodzi do pracy i wywiązuje się z obowiązku danca macabre, ale przyznaje, że coraz mniej chętnie.
Przyznaje, że trzyma ją tu jedynie perspektywa nieuchronnego spotkania autorskiego z pisarzami.
To jest ASZdziennik dla książki "Już nie żyjesz!".