Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
REKLAMA
Do potyczki doszło na polach pod Twitterem. Krzysztof Bosak rozesłał wici, że natknął się na nikczemnego rzezimieszka z Uber Eats. Wroga rozpoznał po turbanie i kolorze skóry.
– Właśnie minął mnie kierowca Uber Eats, Hindus w turbanie pedałując na rowerze - ostrzegł swoich sprzymierzeńców Bosak. – Czy to żeby pewna grupa ludzi miała zawiezione jedzenie zamiast pójść samodzielnie do baru lub sklepu jest tak istotną potrzebą gospodarczą że chcemy iść w multikulti? Czy ta sprawa nie wymaga debaty? – zagrzewał do potyczki Bosak.
Historycy szybko ustalili przyczynę porażki woja Krzysztofa. I nie był to nawet fakt, że Hindusi nie noszą turbanów, a dzielny husarz nie wiedział nawet o czym pisze. Wykańczający Bosaka cios nadszedł bowiem prosto z diecezji gliwickiej, a zadał go ksiądz Karol Darmas.
– Dla mnie jeden człowiek, który zachowując swoją tożsamość, podejmuje legalną pracę w mojej Ojczyźnie nie jest problemem – mężnie odparł atak Bosaka. – Kłopot mam z rodakiem z monogramem Chrystusa w opisie profilu, którego postawa jest przeciwna miłości bliźniego.
Bosak ostatkiem sił próbował się bronić, ale odniesione rany były zbyt poważne.
Leżąc na tarczy odparł jedynie, że podobnie jak ksiądz też nie ma nic do tego człowieka, po prostu przeszkadza mu tylko jego kolor skóry, wyznanie, język, kultura, niepolskość i narodowość.
logo
To jest ASZdziennik. Krzysztof Bosak niestety nie został zmyślony.