
Takiego obrotu spraw nikt w Krakowie nie mógł przewidzieć. Redakcja "Tygodnika Powszechnego" twierdzi, że chciała po prostu robić porządny i rozsądny tygodnik opinii. Jak jednak wynika z ostatnich analiz, coś musiało pójść nie tak. Sprzedaż "Tygodnika Powszechnego" wzrosła bowiem o 31 procent – dowiaduje się ASZdziennik.
REKLAMA
W krakowskiej redakcji przy ul. Wiślnej od rana trwa szukanie winnych. Jak podały WirtualneMedia.pl, w styczniu tygodnik awansował na szóste miejsce pod względem sprzedaży w Polsce. Jego sprzedaż wzrosła o 31 procent.
– Zleciliśmy ekspertyzy które mają ustalić, jak nasz tygodnik bez tanich sensacji, typowego bicia piany i wsparcia ze strony znanych youtuberów mógł w 2018 roku zwiększyć sprzedaż – usłyszeliśmy od dziennikarza związanego z krakowską redakcją. – Były podejrzenia, że ktoś podrzucił nam do ostatnich numerów trochę ordynarnych photoshopów na okładki czy jakąś wkładkę o Kardashiankach, ale to nie to, więc przyczyna naprawdę musi leżyć gdzieś indziej.
– Pilnujemy też kolegę Bravo, żeby w felietonach nie popadał zbytnio w foodporn – zaznacza.
Do siedziby redakcji wezwano już wszystkich redaktorów oraz stałych współpracowników "Tygodnika". Mają wyjaśnić, czy w jakikolwiek sposób swoimi tekstami przyłożyli rękę do zdobycia nowych czytelników. Za kluczowe w sprawie uznaje się zeznania ks. Adama B.
Na doniesienia o wzroście sprzedaży zareagowali też dotychczasowi stali czytelnicy i prenumeratorzy "Tygodnika Powszechnego". Jak dowiaduje się ASZdziennik, zaczynają zwoływać się przez internet i zapowiadają okupację kiosków i salonów prasowych na terenie całego kraju.
Z powodu obaw o to, czy aby nie zabraknie egzemplarzy, protest ma przybrać formę kolejki po najnowszy numer.
To jest ASZdziennik. Gratulacje, "Tygodnik Powszechny"!