6 niezbitych dowodów na powszechny szacunek dla kobiet w Polsce
ASZdziennik
08 marca 2018, 09:14·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 marca 2018, 09:14
Słyszeliśmy o Czarnych Protestach, hasztagu #MeToo czy o jakichśtam Manifach, ale jak jest naprawdę? - pytają nas o sytuację kobiet w Polsce zaniepokojeni mężczyźni z całego kraju. Specjalnie dla nich z okazji Dnia Kobiet sprawdziliśmy, czy Polki mogą cieszyć się w kraju swobodą, wolnością i równouprawnieniem. Rezultat przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania.
Reklama.
Panowie mogą być z siebie dumni. Oto 6 niezbitych dowodów na to, że w Polsce kobiety obdarza się powszechnym szacunkiem.
1. Uwolnienie spod jarzma debat publicznych.
Nawet 60 minut tygodniowo oszczędzają Polki dzięki zwolnieniom z "Kawy na ławę". Doliczając czas na dojazdy do TVN-u, w skali roku daje to pełne dwa dni, które można poświęcić mężowi i rodzinie. A takich programów jest przecież więcej! Inkluzywne postawy prorodzinne w mediach chronią Polki przed zabieraniem głosu, gdy mężczyzna mówi. Bezradne niewiasty nie muszą zawracać sobie głowy polityką i sprawami własnej płci. Wśród potomków husarzy znad Wisły pamięć o kodeksie rycerskim, który nakazuje je wyręczać, nie umarła.
2. Niższe zarobki ratunkiem przed nieprzewidzianymi wydatkami.
Z danych GUS-u wynika, że kobiety w Polsce zarabiają o 18,5 proc. mniej niż mężczyźni. Daje to aż 18,5 proc. mniej szans, by całą pensję przehulały na jakieś głupoty. Ciężar i odpowiedzialność za dysponowanie większym budżetem biorą na swoje barki mężczyźni. Gdy dojdą do tego niższe szanse kobiet na awans, niechęć pracodawców do bezpiecznych form umowy, przemoc ekonomiczna czy długi alimentacyjne, przed Polkami otwierają się szerokie perspektywy rozwoju. Zamiast robić karierę mogą np. zająć się domem. Jeżeli przedtem zmienią sobie pracę czy wezmą kredyt.
3. Wysoka reprezentacja w reklamach.
Pomocną dłoń do Polek wyciągają mężczyźni z małych i średnich przedsiębiorstw całego kraju. Krajowy Kodeks Marketingu przewiduje, że przynajmniej 80% powierzchni wielkopowierzchniowych reklam blachodachówek, napojów energetycznych czy dezodorantów musi zajmować roznegliżowana kobieta w sugestywnej pozie. Pozostałe 15% to miejsce na hasło reklamowe podkreślające seksualną aluzję, a tylko 5% pozostawiono na dane teleadresowe reklamodawcy. A feministki z Zachodu płaczą, że w Polsce nie zaprasza się kobiet do mediów.
4. Ochrona przed własnym widzimisię.
Kobiety z całego świata zazdroszczą Polkom ojcowskiej troski, jaką otoczyli je mężczyźni z Ministerstwa Zdrowia. Wprowadzenie recept na pigułki "dzień po" i wysłanie głosami opozycji projektu "Ratujmy Kobiety" do kosza, to zwolnienie Polek z odpowiedzialności za niemądre decyzje, które dotąd podejmowały. Zwłaszcza dziewczynki, dla których EllaOne było smacznym odpowiednikiem M&M'sów. Rząd prostą klauzulą sumienia wyprowadził z błędu wszystkie nastoletnie Polki, które sądziły, że nie są jeszcze gotowe na dziecko.
5. Bezpłatne poradnie światłych mędrców.
Ogólnopolska sieć poradni powołana przez Łukasza Warzechę i Rafała Ziemkiewicza przez 24 godziny na dobę czuwa, by kobiety ani na chwilę nie wyszły ze swojej roli. Każda Polka na Twitterze lub w "Do Rzeczy" może dowiedzieć się prawdy o #MeToo, parytetach czy przypisanych im przez naturę obowiązkach domowych. Warzecha i Ziemkiewicz dzięki męskiemu rozsądkowi bezpłatnie wyjaśnią każdej kobiecie, co i dlaczego robi źle. Mają też swoich przedstawicieli na imprezach, w biurach i szkołach: wszędzie tam, gdzie kobieta nie wie co robi i może przypadkiem zejść na manowce.
6. Działania na rzecz usamodzielnienia organizacji antyprzemocowych.
Rządowe dofinansowanie już trzeci rok z rzędu sprawnie omija Centrum Praw Kobiet - organizację niosącą pomoc ofiarom przemocy. Przypomnijmy, że kobiety stanowią 98% ofiar przemocy w rodzinie. Raport fundacji "Ster" mówi, że 90 proc. kobiet doświadczyło jakiejś formy przemocy seksualnej, a 20 proc. - gwałtu. Co więcej, niemal 90 proc. kobiet, które padło ofiarą przemocy, nie zgłasza tego na policję. Organizacje broniące praw kobiet w Polsce mają zatem szerokie pole do popisu i wolną rękę do monetyzowania krajowych działań przemocowych.