Reklama.
Od kilkudziesięciu godzin dobra zmiana usiłuje wmówić Polakom, że Izrael wkurzył się na Polskę, że nie podoba mu się zakaz używania terminu "polskie obozy śmierci". Tymczasem prawda jest inna. A my wiemy, gdzie o niej przeczytasz.
W Izraelu podniósł się raban, bo – po prostu – trudno zliczyć tutaj ludzi, w których przekazie rodzinnym pojawiają się np. historie o Polakach-szmalcownikach. Fakt: wielu Izraelczyków zareagowało histerycznie. Pojawiły się głosy, że oto Polska wprowadza prawo, które będzie karało za publiczne opowiadanie rodzinnych historii.
Zupełnie nieoczekiwanie znaleźliśmy się u progu izraelsko-polskiej wojny o „polskie obozy”. Należy subtelnie rozbroić bombę, która znalazła się w dzielonym przez Polaków i Żydów pokoju. Wiadomo, kto ją podłożył – lider opozycyjnej partii Jesz Atid, Jair Lapid.
Niestety zapis debaty na komisji sejmowej nie pozostawia wątpliwości. Ze słów tak wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, jak i posłanki Pawłowicz wynika jasno, że celem było stworzenie zapisu, który pozwalałby na pociągnięcie do odpowiedzialności np. Jana Tomasza Grossa. Przy czym wiceminister Jaki w kuriozalnej wypowiedzi na komisji stwierdza, że w istocie warunkiem pisania o ewentualnej współodpowiedzialności Polaków za jakąkolwiek niemiecką zbrodnię w Polsce byłoby samodzielne przeprowadzenie przezeń ekshumacji.
Dość obrzydliwe jest to fałszowanie historii i manipulowanie Sprawiedliwymi. To się zaczęło zresztą wcześniej niż rządy Prawa i Sprawiedliwości – ta infantylna niemożność spojrzenia prawdzie w oczy, udawanie, oszukiwanie samych siebie. (...) Nigdy sobie nie powiemy, że zrobiliśmy coś złego. Zawsze już będziemy udawać, że to nie my.
Więcej:
Media