
Reklama.
Do zdarzenia doszło na premierowym pokazie "Podatku od miłości". W pewnym momencie w filmie między Aleksandrą Domańską i Romą Gąsiorowską pojawił się mężczyzna, który zaczął publicznie demonstrować swoje umiejętności aktorskie.
Sprawca został już zatrzymany w sercach widzów. Grożą mu długie lata w roli nowego polskiego amanta filmowego.
Obsługa kina twierdzi, że w ujęciu podejrzanego zupełnie nie pomogli widzowie, którzy przez 90 minut uważnie wpatrywali się w ekran. Na sali znaleziono pudełka pełne nietkniętego popcornu.
– Dobrze pamiętam ten namiętny błysk w oku, to uwodzicielskie spojrzenie i ten zabójczy urok Damięckiego, kiedy grał uwodziciela i domniemanego oszusta podatkowego – twierdzi Patrycja, która obserwowała wybryk aktora z najlepszych miejsc w kinie. – Muszę zobaczyć to jeszcze raz i zabrać ze sobą koleżanki, żeby wiedziały na kogo lepiej mieć oko w kolejnych filmach.
– Skończy tam, gdzie jego miejsce, razem z Dorocińskim i całą resztą Małaszyńskich – usłyszeliśmy w kręgach powiązanych ze środowiskiem fanów komedii romantycznych. – Nie mamy cienia wątpliwości, że tą rolą w pełni zasłużył na taki finał.
Z kodeksu wykroczeń wynika bowiem, że kto dopuszcza się nieobyczajnego wybryku w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo nagany.
Fani "Podatku od miłości" nalegają jednak, by sąd zmienił aktorowi wymiar kary. Chcą, by Grzegorz Damięcki odrobił wyrok pracując na planach kolejnych filmów.
To jest ASZdziennik dla filmu "Podatek od miłości".