
REKLAMA
Po pierwsze, zaintrygowany szczegółami (Łódź, linia 15) sprawdzasz, czy to prawdziwa historia. Okazuje się, że tak.
Kiedy już to sprawdziłeś, masz dwie opcje:
1. Udajesz, że niczego nie widziałeś i jedziesz dalej. Skazujesz kota na pewną śmierć, ale trzymasz się rozkładu jazdy.
2. Ratujesz zwierzę, ale na długo tamujesz ruch w mieście.
Który wybór jest bardziej etyczny?
Powyższy konflikt moralny reprezentuje sprzeczność pomiędzy dwoma sposobami rozumienia moralności. Klasyczny utylitaryzm zakłada, że decyzja o uratowaniu kota jest nie tylko dopuszczalna, jest moralnie lepszym wyborem. Według utylitarystów czynem słusznym jest ten, który daje mniej efektów szkodliwych. A ponieważ normy moralne nie powinny odnosić się jedynie do ludzi, lecz do wszystkich istot, które zdolne są odczuwać cierpienie, zabicie kota uznaje się za gorszy wybór niż zdenerwowanie kilkudziesięciu łodzian.
Stojący w opozycji z utylitaryzmem deontologizm podnosi kwestię niewspółmierności - nie da się ocenić, który wybór jest moralnie lepszy. Zło już się wydarzyło w momencie, gdy kot wbiegł pod tramwaj, więc nie jesteśmy za nie odpowiedzialni i możemy śmiało jechać.
Łódzki motorniczy okazał się być utylitarystą i uratował kota, tamując ruch na 80 minut.
Na szczęście nie musiał w tym celu "wpychać na tory grubasa".