
Reklama.
– Na szczęście resort zmienił zdanie, bo to rozporządzenie byłoby katastrofalne w skutkach – mówi działacz na rzecz ochrony przyrody Adam Wajrak.
– Pozwoliłoby na wybicie łosi dobrozmiennych, gatunku rozczarowanego poprzednim ekosystemem i zachęconego obietnicą dużych ilości siana w zamian za liczne potomstwo.
Ale nie tylko wyborcy Prawa i Sprawiedliwości mogliby poczuć się zagrożeni. Rozporządzenie uderzyłoby w sumie w 15 milionów sztuk wyborców. M.in. w łosie jowowe, które zaufały, że rozwiązaniem wszelkich problemów jest zmiana dotychczasowego siedliska na jednomandatowe okręgi łowieckie.
Gatunek Alces Schetynus, którego liczebność przez ostatnie lata i tak znacząco zmalała, byłby jeszcze bardziej zagrożony. Jego przedstawiciele zawierzyli, że mimo migracji poprzedniego przywódcy stada na zachód, wyłoniony zostanie jego godny następca, zdolny rywalizować z łosiami dobrozmiennymi.
Rozporządzenie Ministerstwa Środowiska równie niekorzystnie wpłynęłoby na pozostałe, mniej liczne gatunki: Alces Petrus, łosia agrarnego czy Alces Korwinus.
Na szczęście zostało ono jednak odroczone przynajmniej o 2 lata, kiedy rozpocznie się kolejny sezon na łosie.
To jest ASZdziennik, ale minister Szyszko naprawdę wycofał się z decyzji o odstrzale łosi.