123rf.com
REKLAMA
Nowy film o Thorze wyreżyserował Taika Waititi, Nowozelandczyk znany m.in. z komedii "Co robimy w ukryciu". To było jego pierwsze podejście do filmu superbohaterskiego i wszyscy liczyli, że wniesie do MCU powiem świeżości.
I faktycznie, o Ragnaroku mówi się, że to najzabawniejszy film Marvela. Po reakcjach osób na sali jesteśmy przekonani, że tak właśnie jest. Dialogi dobiegające z prawego kanału dolby surround zawierały kilka świetnych puent (jesteśmy prawie pewni, czego mogły dotyczyć), ale zdarzały się także żarty jakby bez puenty.
Oprócz dużej dozy humoru, Waititi wniósł także nowe spojrzenie na znanych bohaterów. Thor, Hulk czy Loki są pokazani z nowej perspektywy, głównie z perspektywy ich kolan. Jeśli mówimy już o stronie wizualnej, to Ragnarok jest fantastyczny, a trzeba pamiętać, że widzieliśmy tylko 17% ekranu. I nie mówimy jedynie o efektach specjalnych, ale ogólnie o sposobie, w jaki nakręcony jest nowy "Thor". Odpowiedzialny za zdjęcia Javier Aguirresarobe nie boi się np. ujęć, w których przez trzy minuty widać jedynie kawałek stołu.
Fabuła na pewno jest intrygująca. Ragnarok podaje widzom strzępki obrazów i dialogów niczym puzzle, które muszą samodzielnie dopasować. Tutaj scenarzyście i reżyserowi należą się brawa za to, że potrafili uszanować inteligencję widza, nie wyłożyli wszystkiego kawa na ławę i tak wiele zostawili w sferze domysłów. To bardzo nowatorska i odważna próba zmiana stylu filmów Marvela, ale naszym zdaniem udana.
Podsumowując, na nowym "Thorze" bawiliśmy się świetnie i nawet ból oczu i karku, który według lekarza za dwa miesiące powinien sam przejść, nie zepsuł nam seansu. Oceniając film po tym, co widzieliśmy na wspomnianych 17% ekranu, dajemy mu mocne 8/10.
Na Ragnarok na pewno jeszcze przejdziemy, ale tym razem wybierzemy miejsca z lewej strony sali. Podobno diametralnie zmienia to postrzeganie filmu.