
Reklama.
– Paweł Zawadzki przez 48 minut bezskutecznie szukał zajmującej fabuły w pierwszym odcinku drugiego sezonu "Belfra" – dowiaduje się ASZdziennik.
Zaczęło się od obiecującej sceny w szkolnej kafejce, kiedy wprawne oko mogło wypatrzyć cenne poszlaki wśród krótkich rozmów młodych bohaterów. Niestety okazało się, że są tylko ładni i że jest jeden kujon.
Następnie nos zaprowadził Zawadzkiego do gabinetu dyrektorki, ale fabuła znów zmyliła trop.
Podobnie było też podczas rozmów z uwielbiającymi nowego nauczyciela nastoletnimi uczennicami, lecz poza wykazaniem wyższości Zawadzkiego w znajomości Paryża, śledczy amator również pozostał z niczym.
I kiedy już wydawało się, że badanie znaczenia nazw na pudełkach makaroników, dedukowanie co może oznaczać oglądanie przez ucznia Google Maps z mapą Wrocławia kiedy mieszka się we Wrocławiu i rozwalenie prób do Balladyny okaże się kolejną poszlaką bez znaczenia, pomoc przyszła z najmniej oczekiwanej strony.
Jeden ze sfrustrowanych poczynaniami nauczyciela uczniów postanowił się poświęcić.
I dał nadzieję, że "Belfer" się rozkręci.