Fot. 123rf.com
Reklama.
- Rodzice dzieci z klasy III A w jednej z krakowskich podstawówek od kilkunastu godziny próbują się wymigać od wyznaczenia kandydata do Rady Rodziców. Końca kryzysu nie widać, a już zaczyna powoli brakować jedzenia - dowiaduje się ASZdziennik.
Początkowo nic nie zapowiadało dramatu. Pani wychowawczyni realizowała każdy z punktów zebrania z planowym 30 minutowym opóźnieniem. Aż po ustaleniu planów wycieczek w tym roku
- Park Drewnianych Niespodzianek Ruchowo-Kognitywnych metodą McLuhana pod Bronowicami wygrał dwoma głosami z wyjściem do kina - na porządku dziennym stanęła Rada Rodziców.
- Na początku zawsze proszę chętnych. Kto w tym roku przejmie ten zaszczytny obowiązek? - zaczęła wychowawczyni, której po raz pierwszy podczas zebrania odpowiedziała grobowa cisza.
- Na pewno nikt? No, proszę państwa, jeszcze tylko ta kwestia i wszyscy pójdziemy do domu. To jak będzie? - zachęcała bezskutecznie.
Niestety zawiodły też inne, skuteczne zwykle metody: nikt się nie złamał pod znaczącymi spojrzeniami w oczy rodziców w pierwszych ławkach, podobny odzew spotkał fortel polegający na losowym wywoływaniu rodziców - żaden z rodziców nie złamał nagle ukonstytuowanych ślubów milczenia.
Pojawiły się za to próby opuszczenia klasy pod pozorem "horej curki", ale spotkały się z szybkim kontratakiem nauczycielki twierdzącej, że "wybierze osobę, która pierwsza wstanie z ławki".
Rodziców nie złamały nawet ich dzieci, które o 8 rano przyszły do klasy i na swoich miejscach zobaczyły starsze o 30 lat wersje siebie.
Niestety nie ma widoków na szybkie zakończenie kryzysu. Na miejscu są co prawda policyjni negocjatorzy, ale boją się wejść do sali.
Z obawy o włączenie do rady rodziców.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały prawdopodobnie zmyślone.