
Reklama.
Jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby skazać tysiące głosów na nieuniknioną agonię w męczarniach?
– Akurat schylałem się po maślaka, kiedy oboje usłyszeliśmy ciche skomlenie - mówi 56-letni pan Zdzisław, który wraz z małżonką szczęśliwym zrządzeniem losu udał się tego dnia nad ranem do Puszczy Słupeckiej. – Poszliśmy w kierunku skąd dochodził dźwięk, kiedy nagle naszym oczom ukazało się przywiązane do drzewa, wyniszczone i wyziębione pytanie "Czy popierasz decyzję prezydenta o zawetowaniu ustaw o SN i KRS?" – wspomina grzybiarz.
Zamiast z koszem pełnych borowików i podgrzybków, małżeństwo wróciło do domu ze skrajnie wyczerpaną znajdą. Sondzie udzielono tymczasowego schronienia, powiadomiono też nadleśnictwo i policję.
– Ankieta była bardzo wystraszona, a odpowiedź "NIE" miała bardzo wychudzoną – ocenia pan Zdzisław. - Ledwo odrosła od ziemi, a już poznała okrucieństwo publicystów – podkreśla, ukradkiem ocierając łzę.
– To, że właściciel nie był z niej zadowolony, nie podobała mu się, albo sprawiała problemy swoimi psotami, to nie powód, by potraktować ją w ten sposób – dodaje pani Bożena, czule tuląc małą, wciąż drżącą ze strachu sondę. – Umieściliśmy już ją w internecie, ale jak dotąd nikt się nie przyznał.
Dzięki Zdzisławowi i Bożenie Polacy z całego kraju szybko zainteresowali się losem sondy. Znajda może liczyć na wiele lajków i udostępnień na Facebooku. To jednak nie jedyne szczęście w nieszczęściu związane z tą sprawą.
Internauci dotarli bowiem do leśnika, który miał widzieć, jak do lasu wjeżdża podejrzanie wyglądające auto. Mężczyzna, który poszedł za nim do lasu, natknął się na leżącą sondę, której wcześniej tam nie było. Nie ma zatem wątpliwości, że sprawcą jest kierowca samochodu.
Nieoficjalnie wiadomo, że po raz ostatni to samo auto widziano pod siedzibą redakcji portalu TVP.info.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia i cytaty zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś /@lukaszjadas