
Reklama.
– To sytuacja, która nie powinna mieć miejsca, ale też ich rozumiem – miała powiedzieć Beata Mazurek o sobotnich zajściach w Radomiu, gdzie grupa narodowców pobiła na ulicy demonstrującego mężczyznę. – Każda akcja wywołuje określoną reakcję – miała dodać.
Na słowa Beaty Mazurek natychmiast zareagowali z oburzeniem eksperci ds. marketingu politycznego. Wielu z nich podkreśla, że nie może tu być mowy o zwykłym faux pas czy lapsusie językowym, ale o świadomym minięciu się z prawdą.
– Na takim stanowisku zasada jest jedna: nie kłamać – komentuje dr Wiesław Szydłowski z Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. – To poważna wpadka, która długo będzie się odbijać echem w środowisku i polityki, i rzeczników.
Specjalista zapewnił, że przypadek Beaty Mazurek włączy do swoich prezentacji i będzie pokazywał go swoim studentom na wykładach.
To jednak nie koniec kłopotów rzeczniczki PiS. Eksperci zastanawiają się bowiem, czy słowa Mazurek nie kwalifikują się pod przestępstwo z art. 271 Kodeksu karnego i próbę osiągnięcia na drodze poświadczenia nieprawdy korzyści majątkowej lub osobistej.
– Czasami po prostu trzeba odważyć się na szczerość i odważnie przyznać, że tak naprawdę nie rozumie się nic – podkreśla specjalista.
To jest ASZdziennik. Wszelkie wydarzenia zostały zmyślone, oprócz Beaty Mazurek.
Autor: Łukasz Jadaś /@lukaszjadas