
Reklama.
– Córka jest na diecie pudełkowej i na drugie śniadania pija smoothie z biojarmużu, ale tradycji musi stać się zadość – mówi dumna mama 16-letniej Nikoli, chowając do plecaka swojej pociechy tradycyjną składaną z dwóch solidnych pajd białego chleba, z masłem, suchą krakowską i ogórkiem. – Ta młodzież jest dzisiaj tak zabiegana, że nie pamięta o tradycji – załamuje ręce.
Zwyczaj poprzedzający zakończenie roku szkolnego praktykowany jest w całej Polsce od wielu pokoleń. Z niektórych źródeł wynika, że ma swoje korzenie jeszcze w czasach pierwszych Słowian.
– Babki w okresie połogu swych córek zakopywały u progu izby garniec z wyłuskanymi ziarnami prosa, garścią kaszy jaglanej i końską podkową – tłumaczy prof. Henryk Krzemiński z Uniwersytetu Warszawskiego. – Słowiański talizman odkopywano w dniu postrzyżyn dziecka, a ze rdzy na podkowie wróżono, jaki czeka je w życiu los.
Dziś po pięknych obrządkach pozostał już tylko wątły cień tradycji. Wielu uczniów szkół podstawowych i gimnazjów nie pamięta, by ostatniego dnia nauki włożyć kanapkę do plecaka, a inni – by przed powrotem do szkoły z szacunkiem wyjąć ją z powrotem.
– Tradycja nie ginie, ona ewoluuje – zapewnia jednak z uśmiechem prof. Krzemiński. – Młodzież żyje coraz szybciej i trudno się dziwić, że z papieru śniadaniowego coraz częściej rezygnuje na rzecz cyfrowych zdjęć kajzerek, rogalików i chałek opatrzonych instagramowym hasztagiem #instafood.
To jest ASZdziennik. Wszelkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś /@lukaszjadas