Szok Polaka na autostradzie w UK. Jedzie już 200 km, nie spotkał nikogo, kto by nie jechał pod prąd
ASZdziennik
12 czerwca 2017, 10:51·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 12 czerwca 2017, 10:51
Pierwszym dniom w nowym kraju to zawsze towarzyszy seria nieprzewidzianych zdarzeń wynikających z naturalnych różnic kulturowych. Przekonał się o tym nasz rodak, który zaczął nowe życie na Wyspach.
Reklama.
– Chciałbym zgłosić dziwną rzecz. Jadę już autostradą jakieś 200 km, a nie spotkałem samochodu, który nie jechałby pod prąd – zgłoszenie takiej treści otrzymała brytyjska policja od pana Łukasza, który pierwszego dnia w Wielkiej Brytanii wybrał się samochodem z londyńskiego Heathrow do docelowego Southampton.
– Już na lotnisku coś było nie tak – wspomina podczas rozmowy z parkingu, na którym zatrzymałby się, żeby ochłonąć i poczekać na patrol, któremu chciał pokazać dziwne drogowe zjawisko. – Ludzie nie dość, że jechali pod prąd, to jeszcze żądali, żebym sam zaczął jechać nieprzepisowo. Pure madness! – dodaje po miejscowemu.
Dalej nie było lepiej.
– Znajomi mówili, że Anglicy jeżdżą dziwnie, ale autostrada M4 to była walka o życie – mówi Łukasz. – Setki piratów drogowych, błyskając światłami i nadużywając klaksonów próbowało mnie staranować. Nawet autobusy szkolne. Gdzie była policja, pytam się?
Jak dowiaduje się ASZdziennik, policja była wtedy w centrum zarządzania kryzysowego, próbując poradzić sobie z tysiącami zgłoszeń o poruszającym się pod prąd szaleńcu, który mijając innych kierowców, pukał się w czoło i pokazywał im, że powinni zjechać na przeciwległy pas.
– Słyszałem o nim w radiu – opowiada Łukasz. – Mam nadzieję, że go złapią.
– A potem zabiorą się za całą resztę.
To jest ASZdziennik dla TransferGo, najlepszego serwisu do zagranicznych przelewów online.
UWAGA: Z hasłem ASZDZIENNIK transakcja jest ZA DARMO.