
Reklama.
– Wczoraj... Wczoraj... Nie liczy się! Bo wczoraj... Bo wczoraj... Nie było, nie! – to tylko jeden z wersów, który od niedzielnego ranka prześladują studenta IV kulturoznawstwa UJ, prywatnie fana Radiohead, w który w sobotni wieczór wybrał się na juwenaliowy koncert zespołu Happysad.
– Gdy tylko otworzyłem oczy, miałem poczucie, że stało się coś złego, ale nie pamiętałem co się stało. A potem zobaczyłem post z wczoraj, na którym oznaczyłem się, że słucham Happysad. Wtedy wszystkie obrazy wróciły – opowiada załamany ASZdziennikowi.
Jak wynika ze wstępnej rekonstrukcji, fan Radiohead znalazł się na koncercie trochę przypadkowo.
– Wydawało mi się, że zobaczyłem znajomą poznaną na koncercie radiogłowych na Glastonbury 2011, jednak szybko mi zniknęła. A najgorsze, że gdy chciałem wyjść, było już za późno, bo tłum napierał już na scenę słysząc pierwsze takty "Mów mi dobrze" – wspomina.
Od tego momentu relacja staje się mglista. Student twierdzi bowiem, że został do podeptania swoich ideałów zmuszony przez agresywny kocioł pod sceną. Na nagraniach z monitoringu widać jednak wyraźnie, że nie dość, że wymachując kubkiem z piwem, zapamiętale śpiewa, ale i między utworami usiłuje nawiązać kontakt z liderem Happysad Kubą Kawalcem.
Krzycząc "Kocham was, jesteście najlepsi".
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenie zostały zmyślone.
Autorzy: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor, Łukasz Jadaś /@lukaszjadas