
Reklama.
W całym kraju strażacy musieli interweniować kilka tysięcy razy. Usuwanie pracowników z zakładów pracy trwa.
– Piekło zaczęło się wczoraj w nocy, z wtorku na środę – opowiada w sobotę ASZdziennikowi Marzena Kownacka, która chwilę po godzinie 9:00 podbiła kartę wstępu do biura jednej z korporacji na stołecznym Służewcu. – Długo nie mogłam zasnąć, bo martwiłam się, że to dopiero środek tygodnia i do weekendu jeszcze tak daleko.
Kobieta nie wiedziała, że to tylko zwodnicza iluzja wywołana długim weekendem, który spędziła na Mazurach zaledwie kilka dni wcześniej.
Zdezorientowaną Marzenę wydobył sprzed biurka przy pomocy telefonu zdziwiony mąż, zaniepokojony nieobecnością kobiety w domu w sobotni leniwy poranek. Inni nie mieli tyle szczęścia.
– Nie sądziliśmy, że zniszczenia będą tak potworne – informuje Sławomir Krawiec z biura prasowego Państwowej Straży Pożarnej. – Kilkaset tysięcy osób mogło jeszcze trochę pospać.
– Tylko w Mazowieckiem zaległości z kwietnia nadrobiono w 20 powiatach. W Świętokrzyskiem i na Podlasiu ponad 40 projektów oddano przed terminem, a niektóre gminy dotrzymały pilnych deadline'ów – podaje straż.
Strażacy szacują, że oczyszczanie biur potrwa co najmniej do godziny 17:00. Policja usuwa z najbardziej zapracowanych terenów sprzedawców kanapek, którzy próbowali żerować na dezorientacji poszkodowanych Polaków.
Ratownicy przestrzegają jednak przed nadmiernym optymizmem.
Służby przygotowują się już na poniedziałkowe budzenie setek tysięcy Polaków rozochoconych sobotą, która zdarzyła się w środę. Jeszcze dziś wyłączą budziki bo będą myśleć, że to znów majówka.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor pomysłu: Michał Mańkowski
Autor: Łukasz Jadaś / @lukaszjadas
Autor: Łukasz Jadaś / @lukaszjadas