Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Reklama.
– Pochód SLD, Partii Razem i OPZZ znalazł się w pułapce na rondzie Romana Dmowskiego w Warszawie. Lewica nie może go opuścić, ponieważ wszystkie zjazdy są w prawo – poinformowało stołeczne centrum zarządzania kryzysowego.
To miało być święto, które zasypie wieloletnie spory między SLD a Razem wokół rozważań, czy partia lewicowa powinna posiadać program, czy raczej prywatyzować Universal. Festyn szybko jednak zmienił się w walkę o życie.
– Adrian tak pięknie krzyczał przez megafon o Pikettym, że zahipnotyzowany tłum nie patrzył, gdzie idzie. Tak 200 osób znalazło się w sytuacji bez wyjścia – opisuje jeden ze świadków.
Razemowcy szybko jednak odzyskali inicjatywę. Jak dowiaduje się ASZdziennik, w trybie natychmiastowym zebrało się 40 prezesów i prezesek partii, żeby w ramach demokracji deliberatywnej rozważyć dostępne opcje: referendum w sprawie dostępnych opcji, strajk do czasu przebudowy ronda, wegetację do następnych wyborów lub przybycia Roberta Biedronia w 2025 roku.
Sytuacja robi się jednak coraz trudniejsza: tłumowi wyczerpują się zapasy cytatów z Ziżka, zaczyna też powoli brakować ładowarek ze złączem lightning, a przebijająca się do ronda grupa działaczy Krytyki Politycznej utknęła przy Placu Piłsudskiego.
Nie pomaga też, że na rondzie doszło do bratobójczego ciosu w plecy. Jak dowiaduje się ASZdziennik, na rondzie nie ma już bowiem działaczy SLD.
Z nagrań monitoringu wynika, że w pierwszych minutach kryzysu opuścili pochód w przebraniu wolnorynkowców.
To jest ASZdziennik. Wszelkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor