
Reklama.
– Na miejscu trwa akcja ratunkowa – potwierdzają uczestnicy imprezy. – Najbardziej rozczarowanym hipsterom organizatorzy podali playlisty z zespołami, których pewnie nie znacie, bo są dość niszowe.
Wszystko zaczęło się, gdy na scenę poznańskiego festiwalu Spring Break weszła dobrze znana grupa, która zdaniem świadków przekroczyła już 1000 fanów na Facebooku. Wielu festiwalowiczów wzięło dochodzące ze sceny dźwięki za radio Złote Przeboje. Część zdezorientowanych ludzi rzuciła się pod okoliczne food trucki, inni w panice uciekali porzucając swoje organiczne latte.
– Do ostatniej chwili liczyłam, że wykonają chociaż jakąś woltę w kierunku afrobeatu czy neofolku - skarży się jedna z poszkodowanych. – Gdybym w 2017 roku chciała nadal słuchać lo-fi, wybrałabym Sopot czy Opole.
– Już przy ogłoszeniu PJ Harvey na OFF-a ostrzegałem, że to tykająca bomba zegarowa - podkreśla z kolei 25-letni Cyprian z Warszawy. – Będę domagał się zwrotu pieniędzy za karnet – dodaje, pisząc pierwszy pełen oburzenia wpis na facebookowej stronie festiwalu.
ASZdziennik ustalił, że organizator nie ostrzegł uczestników imprezy przed ryzykiem wystąpienia mainstreamu. Odpowiednie środki bezpieczeństwa pojawią się dopiero po dzisiejszych wydarzeniach.
Przed każdym kolejnym koncertem artyści będą musieli poświadczyć, że nadal nagrywają w swoich sypialniach w czasie, gdy pozostali domownicy pracują, a także, że suma odsłuchów ich piosenek na YouTubie i Spotify nie przekroczyła tzw. "stałej Rojka", którą oblicza się dzieląc sumę odsłuchów najbardziej niszowego zespołu z ostatniego OFF Festivalu przez iloczyn liczby prenumeratorów "Gazety Magnetofonowej" i Polaków dorzucających się na Bandcampie do płyt artystów, z którymi nie łączą ich koligacje koleżeńskie lub rodzinne.
Wojewoda wielkopolski ogłosił już Spring Break imprezą masową o podwyższonym ryzyku, z akcentem postawionym na masową.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenie zostały zmyślone.
Autor: Łukasz Jadaś / @lukaszjadas