Fot. Michał Pilch / ASZdziennik
Reklama.
– Średni czas oczekiwania na zabieg wydania wegeburgera z food trucka wynosi obecnie 11 miesięcy. To oznacza, że osoby, które teraz złożyłyby zamówienie, przekąskę otrzymałyby dopiero w marcu 2018 – dowiaduje się ASZdziennik.
Niewiele lepiej jest z hummusem z tapioki (luty 2018), makaronem z fairtrade'owych ziemniaków z kooperatywy spożywczej (grudzień 2017) czy lemoniadą brzozową (wrzesień 2017).
– To jest jakiś absurd! – gorączkuje się Cyprian, który właśnie się dowiedział, że jego ulubiony food truck właśnie wydał ostatni numerek na rok 2017. – Przecież nie pójdę prywatnie.
Narodowy Fundusz Food Trucków niestety umywa ręce.
– Klienci idą do food trucka, kiedy tylko poczują lekkie ukłucie głodu, zamiast najpierw spróbować uzyskać świadczenie w miejscu zamieszkania – komentuje rzecznik NFF. – Moglibyśmy podnieść wprowadzić jakieś formy współpłacenia za burgery, co mogłoby zwiększyć ilość placówek, ale to niczego nie zmieni, bo system jest chory.
Tymczasem eksperci food trucków alarmują, że obecna sytuacja może doprowadzić do poważnego kryzysu.
– Właściciele zrzeszeni w Porozumieniu Powiślańskim już zapowiedzieli, że mogą odejść od food trucków jeśli NFF nie zmieni wycen burgerów z soczewicy – słyszymy od znawcy branży. – Ale nie to jest najgorsze. Bo jeśli sytuacja się utrzyma, może dojść do patologii.
– Niektórzy pacjenci mogą bowiem nauczyć się gotować w domu.
To jest ASZdziennik. Wszelkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor