Fot. 123rf.com
Reklama.
– Ostrzelanie rakietami Tomahawk syryjskiej bazy lotniczej al-Shayrat zakończyło się pełnym sukcesem. Cały świat znów zastanawia się, czy na pewno wiemy, co robimy – oświadczył zmęczony, ale szczęśliwy rzecznik Białego Domu Sean Spicer.
Rzeczywiście. Kiedy w nocy czasu polskiego z niszczycieli USS Ross i Porter startowały pierwsze tomahawki, sprawa nie była taka pewna. Tak dziennikarze, jak i agencje wywiadowcze żyli jeszcze w świecie, gdzie sprawy Syrii próbuje się załatwiać naciskiem dyplomatycznym na sojuszników Assada i wyznaczeniem kolejny czerwonych linii. Niektórzy byli z kolei pewni, że USA planują nowy Irak, Libię lub Afganistan.
Tymczasem stało się inaczej.
– Prawdę mówiąc, my też nie wiedzieliśmy do końca jak to się skończy, prezydent musiał tu zaryzykować – ujawnił Spicer. – Intuicja go jednak nie zawiodła i pierwsze doniesienia ze świata mówią, że cel został osiągnięty. Kurz opadł, a nadal nikt nie, co zamierzamy.
– Nawet prezydent Trump.
To jest ASZdziennik, ale oby to nie była prawda.(r)