
Reklama.
– Premier Beata Szydło została oblana porannymi kluskami na mleku po tym jak oficerowie BOR przekroczyli dozwoloną prędkość i nie opanowali wózka ze szpitalnym jedzeniem – dowiaduje się ASZdziennik ze źródeł w stołecznym szpitalu MON.
Do zdarzenie doszło w godzinach porannych podczas rutynowego rozdzielania posiłków. Rutynowego, ale nie dla BOR. Jak twierdzą świadkowie, kolumna oficerów od początku ignorowała zasady ruchu.
– Już na stołówce ich nosiło. Brak sygnalizacji dźwiękowej, trzymanie tacy jedną ręką, wyprzedzanie na trzeciego. Już wtedy parę osób ochlapało się kleikiem – mówi nam jeden z pacjentów.
Wtedy jednak BOR-owców już nie było. Po zarekwirowaniu wózka z jedzeniem kolumna ruszyła na złamanie karku do pokoju pani premier.
– Pędzili jakby ich złe goniło. Sam widziałem jak o włos minęli się z przepisowo jadącym na RTG pacjentem – opowiada świadek. – A potem wyszedł im ten gość z kroplówką.
Rzeczywiście, tuż przed pokojem Beaty Szydło do ruchu na korytarzu z prędkością 2 km/h próbował włączyć się mężczyzna z kroplówką elektrolitów na wysięgniku. BOR w tym czasie wyprzedzał na podwójnej ciągłej siostrę z transportem wenflonów, nie miał więc za dużo czasu na reakcję.
Ratując się przed zderzeniem oficerowie wpadli w poślizg i zaczęli koziołkować. Tak wpadli do Beaty Szydło.
Szczęśliwie kluski jak zwykle były zimne.
To jest ASZdziennik. Wszelkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.
Autor: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor