123rf.com / Damian Burzykowski / newspix.pl
Reklama.
"Misiek ma dziś wychodne, Mazowiecka jego. Pozdrawiam, Tolek".
Tajemnicze pismo o takiej treści trafiło w piątkowy wieczór do rąk stołecznych policjantów - dowiaduje się ASZdziennik.
– Od razu przystąpiliśmy do działania. Zmieniliśmy mundury na galowe i poinformowaliśmy kompanię reprezentacyjną wojsk lądowych, by szykowała powitanie z honorami – mówi ASZdziennikowi Stefan Makowczyk, starszy aspirant w Komendzie Rejonowej Policji Warszawa Śródmieście.
Informacja o zagrożeniu szybko przedostała się do mediów społecznościowych, a w klubach zapanował chaos.
– Trudno mi ocenić, czy dłuższa była kolejka kobiet do wyjścia, czy mężczyzn przy barze, którzy powołując się na zażyłą znajomość z jakimś "Miśkiem" zażądali kolejki na rachunek Ministerstwa Obrony Narodowej – wspomina barman pracujący w jednym z lokali.
– Zwykle tego nie gram, ale kumpel z Białegostoku mi doradził, że od paru dni na każdej playliście warto mieć "Białego Misia" – zdradza z kolei jeden z DJ-ów.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, na zagrożenie przygotowanych było także wielu gości stołecznych klubów.
– Na wszelki wypadek noszę w torebce zaświadczenie o zatrudnieniu od pracodawcy. Przyszłam tu tylko potańczyć, nie chciałabym obudzić się jutro z etatem w MON – tłumaczy ASZdziennikowi 25-latka, która feralnego wieczoru bawiła się w jednym z lokali na Mazowieckiej.
Na szczęście alarm okazał się fałszywy. Jak dowiedział się ASZdziennik w stołecznej komendzie policji, warta honorowa i przywołane w stan gotowości służby porządkowe na wszelki wypadek zabezpieczały wejścia do warszawskich klubów do wczesnych godzin rannych.
Mówi się, że w noc z piątku na sobotę rzecznik MON zamiast clubbingu wybrał loty myśliwcem F-16 nad Kaliningradem.
Autorzy: Rafał Madajczak / @ojciecredaktor, Łukasz Jadaś / @lukaszjadas